Aktywistki z Fundacji Widziane przed gdańską Strażą Graniczną: "Nie damy się zastraszyć"

Według przedstawicielek Fundacji Widzialne, działania służb wobec aktywistów niosących pomoc osobom zagrożonym stanem zdrowia i życia są formą nękania. Jako jednostki pomagające tam, gdzie powinno działać państwo, podlegają one nieustannie wszelkim rodzajom postępowań i wezwań. W środę składały one zeznania przed gdańskimi funkcjonariuszami Straży Granicznej.

Straż Graniczna sugeruje, że przesłuchania aktywistek są efektem tzw. „autodonosów”, w których przyznają się one do czynów zbliżonych do tych, za które sądzi się inne osoby. Są to osoby oskarżone o wsparcie i transport samochodem obywateli Egiptu oraz rodziny z Iraku, którzy wcześniej nielegalnie przekroczyli granicę białorusko-polską.

Aleksandra Łoboda, reprezentująca Fundację Widzialne z Trójmiasta, podkreśla, że zostały wezwane do gdańskiej placówki Straży Granicznej jako świadkowie ze względu na udzielanie pomocy humanitarnej migrantom na polsko-białoruskiej granicy. Wyjaśnia, że złożyły zeznania w związku ze swoją solidarnością z piątką osób oskarżonych o pomoc na Podlasiu, którą wyraziły poprzez autodonosy w styczniu tego roku, podobnie jak wiele innych osób w całym kraju.

Zdaniem Aleksandry, wszelkie postępowania i wezwania, które otrzymują od służb, mają na celu wywołanie tzw. „efektu mrożącego”, czyli uczucia strachu i stresu wynikającego z przesłuchań. Oświadczyła jednak, że nie ulegną zastraszeniu. Jak podkreśliła, polskie sądy w wielu przypadkach uznają działania pomocowe za w pełni legalne, wartościowe, uzasadnione i podyktowane wyższą koniecznością, zwłaszcza gdy brakuje właściwej reakcji ze strony służb.